To co się wydarza jest właściwe i powinno uzyskać wsparcie. Określone zdarzenie wygląda na złe lub na niekorzystne* tylko wówczas, gdy nie rozumiemy dostatecznie kontekstu danego zjawiska czy zdarzenia.(Joe Goodbread w Dreambody Toolkit)

*wyjatkiem sa naduzycia!

Nie da się wieść przyjemnego życia jeśli nie żyje się mądrze, dobrze i sprawiedliwie i nie da się żyć mądrze i dobrze i sprawiedliwie, nie żyjąc przyjemnie. (Epikur)

poniedziałek, 28 lipca 2014

Medytacja na Matce Ziemii

(Praktyka ta jest przyjemna oraz pomaga w oswojeniu sie z wlasna kruchoscia i smiertelnoscia oraz w nieodzieleniu od natury- poczuciu jednosci z Natura)
Potrzebne sa: kawalek natury oraz odsloniete czesci ciala.
Nalezy polozyc sie na Ziemii w pozycji jak na obrazku nizej:
 

Egoizm

"Egoizm nie polega na tym, że żyje się tak, jak się chce, lecz na żądaniu od innych, by żyli tak, jak my chcemy – to niezwykle błyskotliwa sentencja autorstwa Oskara Wilde’a.
Zwykle tak to już jest, że w stosunku do ludzi mamy szereg roszczeń, i wobec tych bliższych, i dalszych, i zupełnie nam dalekich. Chcielibyśmy przecież, by codzienność upływała pod dyktando naszych wyobrażeń. A egoizm zarzucamy tym, którzy nie spełniają naszych oczekiwań.
Nasz świat stałby się o wiele piękniejszy, gdybyśmy pozwalali na to, by każdy żył tak, jak chce, i sami również potrafili żyć w ten sposób. Im bardziej jednak jesteśmy cherlawi duchowo, im większą czujemy w sobie niemoc, tym więcej w nas roszczeń wobec bliźnich, oskarżeń pod ich adresem oraz skłonności do wchodzenia z nimi w toksyczne relacje – ślepi prowadzą niewidomych. W konsekwencji stajemy się coraz bardziej zmaltretowani psychicznie, pokaleczeni i zagubieni. Uważamy przy tym błędnie, że czujemy się podle wyłącznie dlatego, ponieważ inni są egoistami.
Akceptowanie faktu, że inni żyją i myślą w – nawet krańcowo – odmienny sposób od naszego, wynika z siły człowieka, z tego, że, będąc wolny, potrafi także innym dawać wolność. Ludzka słabość tymczasem chce z bliźnich czynić dla siebie niewolników – przy czym własne chciejstwo zaczarowuje najczęściej słowami „przyjaźń”, „miłość”, „poświęcenie”. W ślepocie i ograniczoności nie przypuszcza nawet, że autentyczna przyjaźń, miłość albo poświęcenie wynikają wyłącznie z siły człowieka, z jego poczucia własnej wolności.
Rzecz znamienna: osoby słabe i sfrustrowane ogromnie podziwiają tych, którzy poświęcają się dla innych, kochają i potrafią budować trwałe przyjaźnie. Ale stawiają na piedestale takich ludzi wyłącznie egoizmu. Mniej albo bardziej świadomie kalkulują: „Jeśli X jest tak wspaniały, to także wobec mnie postępowałby hojnie i szlachetnie”. Z drugiej strony – może dziać się odwrotnie. Jak zauważał Nietzsche, małość zionie nienawiścią do wszystkiego, co ją przerasta."


Wiecej  Szczawinskiego
(pogrubienie moje)

sobota, 26 lipca 2014

Szczescie

Anna Dymna o szczęściu:

„Szczęście” – to piękne słowo powtarzamy często. Używamy go zawsze, gdy składamy komuś życzenia w urodziny czy na Nowy Rok. Zastanawiam się, kiedy zaczęłam naprawdę myśleć, co to słowo znaczy, i czy ja jestem szczęśliwa. Gdy byłam młoda, zgrabna, zdrowa, sprawna, silna, gdy z impetem i powodzeniem wchodziłam w zawód otoczona tłumem ludzi, przyjaciół, wielbicieli, gdy byłam zakochana i kochana, nigdy nie zastanawiałam się, czy jestem szczęśliwa.

Biegłam do przodu, pracowałam dzień i noc, bawiłam się i spotykałam z ludźmi… po prostu żyłam i nie analizowałam pojęcia „szczęście”. Nie miałam takiej potrzeby ani czasu. Dopiero gdy skończyłam 27 lat, kiedy nagle zaskrzypiała oś ziemska i zadrżało moje życie , gdy przeżyłam pierwsze tragedie, musiałam zatrzymać się na chwilę i odkryłam nagle wiele rzeczy. Wtedy dopiero zaczęłam widzieć i nazywać swoje szczęścia. To są, oczywiście, moje odkrycia. Takie odkrycia zostały znalezione i opisane przez wielkich myślicieli, filozofów, poetów. Ale nagle te wszystkie maksymy, sentencje, powiedzenia, mądrości, które jeszcze niedawno brzmiały dla mnie jak slogany i słowa wielkie na wyrost, stały się dla mnie oczywiste, proste i zrozumiałe – moje. Odkryłam wbrew wszelkiej logice zdarzeń, że jestem szczęśliwa i bogata i że nikt mi tego nigdy nie zabierze… może tylko śmierć.A przecież poddawana jestem wszystkim stratom, tragediom; dotyka mnie przemijanie, odchodzenie bliskich, walczę z różnymi zdrowotnymi problemami, z bólem i niedogodnościami wieku, z przemijaniem mojego pokolenia, z przewartościowaniem moich prawd, ze zmianami czasów. A jednak właśnie teraz wiem, że jestem szczęśliwa. Odkryłam, że szczęście jest we mnie, że jest to siła, którą dostałam od innych, ale też, na którą pracowałam sama całe życie.Co takiego odkryłam?
SZCZĘŚLIWE DZIECIŃSTWO
Jestem szczęśliwa, bo miałam wspaniałe dzieciństwo. Właśnie ono dało mi szansę, podstawy, fundament, na którym mogłam budować i nadal buduję swoje życie. We wszystkich trudnych chwilach wspomnienia dzieciństwa dają mi siłę. Pamiętam wszystko: rozmowy z Mamą, wspólne wycieczki po górach i cotygodniowe wypady z namiotami nad Rabę i Dunajec, łowienie ryb z Tatą, każde święta pełne domowych zajęć, rozgrywki w chińczyka i inteligencję, każde wakacje na polach namiotowych nad morzem , robienie przetworów na cały rok, gotowania z Mamą, lepienie setek pierogów, niedzielne seanse kinowe z Tatą i Braćmi, smak czekolady z orzechami laskowymi, którą dostawałam raz w roku na imieniny, szaleństwa na podwórku z Braćmi i Kolegami… Pamiętam wszystko! Nawet popołudnia niedzielne, gdy w półmroku pokoju siedziałam z Mamą na tapczanie, słuchałyśmy radia, Ona piła kawę, a ja czesałam jej czarne włosy. Pamiętam każdą rozmowę, swoje pytania i odpowiedzi Mamy, każdy moment, ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Nie mieliśmy dużo pieniędzy, wszystko robiliśmy sami… Tata był złotą rączką i umiał robić wszystko od zegarka, po pralkę, piekarnik, odkurzacz. Mama sama szyła, robiła na drutach, gotowała wspaniale, zapełniała spiżarnię wszystkimi zapachami lasów, sadów, ogrodów. Jako dziecko, we wszystkim brałam udział, wszystkiego uczyłam się od Rodziców i nigdy nie podejrzewałam nawet, że takie dzieciństwo to najlepsza droga i szansa do odkrycia radości i prawdziwego szczęścia. Mimo że moi Rodzice umarli wiele lat temu, są ze mną zawsze i naprawdę żyją póki ja będą żyła. Tak, to Oni dali mi podstawę, szansę, bym mogła odkryć szczęście.
MIŁOŚĆ
„Miłość jest wszystkim co istnieje” – to słowa poetki, Emily Dickinson.
MIŁOŚĆ DO ŻYCIA
Rodzice uczyli mnie miłości do życia, zachwytu nad światem. Mama odkrywała przede mną i tłumaczyła największe tajemnice sensu istnienia: podczas wypraw do lasu, podglądania ptaków i pracy mrówek w mrowisku. Opowiadała bez wielkich słów o tym, że na świecie wszystko jest po coś, że życie jest skarbem i szansą…Dopóki umiem zachwycać się wschodem i zachodem słońca, dopóki codziennie, bez względu na sytuację, cieszę się, że budzę się rano i nastaje nowy dzień, dopóty będę szczęśliwa. A uczę się tego całe życie od wielu ludzi. Odkryłam, że szczęściem jest fakt, iż oddycham, że mam dwie ręce i umiem chodzić. Uzmysłowili mi to ludzie, którzy już nie chodzą, nie mogą ruszać rękami, nie potrafią sami oddychać. Oni nauczyli mnie cieszyć się małymi rzeczami i chwilami. Dali mi siłę do tego, by przezwyciężać ból i nigdy nie załamywać się w trudnych chwilach. Mogę śmiało powiedzieć, że kocham życie i jestem właśnie z tego powodu szczęśliwa.
MIŁOŚĆ DO LUDZI
Człowiek jest dobry i wspaniały, tylko czasem o tym nie wie. Tak mówiła moja Mama. Wciąż sprawdzam, czy miała rację. Ale wiem jedno: że dla człowieka najlepszym schronieniem i szczęściem jest drugi człowiek. Wiem też, że największym cierpieniem naszych czasów jest samotność.
PRZYJACIEL
Gdy człowiek ma Przyjaciół, gdy potrafi im wierzyć i ufać , przebaczać i wspierać, to czuje się zawsze potrzebny i szczęśliwy.
NAJBLIŻSZA SERCU OSOBA
Oczywiście ważne jest, by znaleźć swoją drugą połowę, by komuś ofiarować swoje uczucia. Całe życie kocham Mężczyznę. Moja pierwsza, wielka miłość, Mąż Wiesław Dymny umarł 34 lata temu. Ale ta miłość trwa, nie przemija. On jest ze mną przez cały ten czas. Pomaga mi i wspiera. Miłość jest silniejsza niż śmierć. Teraz już to sama wiem. Myślę, że Wiesiu czuwa z góry nad tym, bym była szczęśliwa. I jestem. Nigdy nie byłam sama. Kocham i jestem kochana, choć żadnej miłości nie można porównywać i mierzyć centymetrem ani termometrem. Myślę, że gdyby nie Dymny, nigdy nie byłabym taka, jaka jestem, i nigdy nie potrafiłabym tak kochać . Myślę, że mój obecny Mąż też ma szczęście. Nigdy nie kocha się, by coś osiągnąć, zdobyć, by się wzbogacić, nie kocha się po coś. Kocha się, bo się kocha i już!
DZIECKO
Zawsze chciałam mieć dzieci. Mam zawód, który potrafi pochłonąć całkowicie, bardzo zaborczy i zazdrosny o inne miłości. Można się w nim zatracić. Zofia Jaroszewska, moja wielka Przyjaciółka i wielka przedwojenna jeszcze Aktorka zawsze mi powtarzała: „Aniu, pamiętaj, musisz mieć jakąś miłość poza zawodem, musisz mieć dziecko, by poznać, co ważne i ważniejsze, by uzyskać harmonię w życiu”. Teraz już wiem, że miała rację. Mam syna. Wprawdzie jedynego, ale, mimo przeciwności losu, sama go urodziłam. Dziecko to obowiązek, odpowiedzialność. To nieprzespane noce, wiele zmartwień i lęków. Ale jakie to szczęście! Nabrałam dystansu do wielu rzeczy, uspokoiłam niepewności wyborów, poczułam się naprawdę na zawsze potrzebna. W dodatku dziecko odświeża spojrzenie na świat. Przypomina o wielu pięknych rzeczach, o których człowiek, biegnąc przez życie, zapomina, które depcze i uważa za mało ważne. Ten moment, gdy zobaczyłam mojego Michała po raz pierwszy, był prawdziwym szczęściem. I moment ten trwa nieprzerwanie już 26 lat. Znam kobiety, które nie mogą urodzić dzieci, ale są matkami i też są szczęśliwe. Wychowywać małego człowieka, uczyć go chodzić po ziemi, uczyć kolorów i smaków życia to wyzwanie i spełnienie prawdziwego szczęścia. I z tego powodu jestem szczęśliwa. I jest szansa, że mój syn przeniesie to szczęście dalej poza moje życie.
PODOPIECZNI
Odnalazłam też szczęście tam, gdzie go w ogóle nie szukałam. Wśród ludzi niepełnosprawnych intelektualnie, wśród chorych i niepełnosprawnych Przyjaciół. To się tak jakoś samo stało, bez kalkulacji, wyrachowania, szczególnych wyborów i decyzji. Poznałam Ich pewnego dnia, „przytulili mnie” i nigdy już nie mogłam o nich zapomnieć. Zobaczyłam Ludzi, którzy żyją tak blisko, którzy są bezradni i czyści jak dzieci, a o pomoc nawet nie umieją poprosić. I tak już przy Nich zostałam. Gdy Im pomagam, gdy widzę uśmiech na Ich twarzach, to czuję gdzieś tam w środku, że jestem naprawdę szczęśliwa. Oni odkryli przede mną całe nowe światy wrażliwości, potrzeb, zdumiewającego piękna. Zauważyłam, że jestem szczęśliwa, gdy mogę Im być w czymkolwiek potrzebna. Po kilku latach doszłam nawet do tego, że pomagam Im po to, by zrobić coś ważnego dla siebie, by poczuć szczęście. Może to jakoś dziwnie brzmi. Ale to prawda!
WAŻNE SPOTKANIA I CHWILE
Mam jeszcze jedno szczęście. Przez całe prawie życie spotykam wspaniałych ludzi. Są wśród nich wielcy aktorzy, poeci, pisarze, muzycy, wokaliści, reżyserzy, filozofowie, ale też nikomu nieznane, proste i niezwykłe zwyczajne osoby. Kolekcjonuję spotkania, rozmowy z nimi. Pamiętam wiele ich mądrych słów, a chwile spędzone z nimi to prawdziwe chwile szczęścia. Nie wiem, dlaczego tak ważne są dla człowieka te pozornie mało istotne momenty; dlaczego obiad z Czesławem Miłoszem na moim tarasiku w Rząsce i rozmowa o kotach i drzewach powraca do mnie przez wiele lat w najmniej oczekiwanych momentach, wspomnienia rozmów z Jurkiem Bińczyckim podczas grzybobrania w lasach gdzie kręciliśmy „Znachora”, spotkania z Janem Kottem, chwile z Władysławem Hańczą, każda praca z Gustawem Holoubkiem, ale też bajania starej babuleńki z Drogini czy spotkania w szpitalu z nieżyjącym rozmówcą z programu „Spotkajmy się” chorym na mukowiscydozę pamiętam jakby były przed godziną. Tak samo krótka zaduma przed „Słonecznikami” Van Gogha , obraz rozgwieżdżonego nieba sierpniowego czy wielkiej migracji zwierząt w Kenii, spektakl w teatrze czy dobry film dziwnie odmienia moje życie. Jakie to szczęście, że nauczyłam się kolekcjonować te skarby. Dzięki takim zbiorom pamięci czuję się szczęśliwa. Już na zawsze. W dodatku nauczyłam moją pamięć zapominać rzeczy złe i tragiczne, tak zapominać, by je znać ale by nie bolały i nie wywoływały nienawiści, żądzy zemsty i pryszczy złości na twarzy.
PRACA
Gdy zastanawiam się, kiedy i gdzie czuję się naprawdę szczęśliwa, to niezmiennie od czterdziestukilku lat myślę o scenie i teatrze. Tak. Tam czuję się bezpiecznie, na swoim miejscu – to jest mój azyl. Tu przeżyłam chwile największej radości, największego napięcia, największego szczęścia, wzruszenia, wolności. Tu czuję się potrzebna przez tyle lat! Na scenie słyszę oklaski, które sprawiają, że serce nie pęka z wysiłku i ogarnia mnie chwila szczęścia. Już w Biblii napisane jest, że człowiek tym różni się od innych istot, że może się cieszyć z pracy swojej. Adam z Ewą zgrzeszyli kiedyś w Raju i sprawili, że musimy pracować w pocie czoła. Jakież to szczęście, gdy praca daje ci satysfakcje, sprawia przyjemność. Mnie sprawia ogromną. Jestem więc szczęściarą.. O szczęściu mogłabym pisać godzinami. Pracuje nad nim całe życie, prowokuję je, walczę o nie, staram się na nie zasłużyć, uczę się dostrzegać je w małych rzeczach, w ludziach, w tym, co dokoła. Im więcej lat mija, tym wyraźniej widzę, że jestem wybrańcem losu . Zdaję sobie z tego sprawę i coraz częściej się uśmiecham. Życie jest jedno i piękne. Moim obowiązkiem i każdego człowieka jest być szczęśliwym. I wiem, jak dużo zależy ode mnie. Bo szczęście tak naprawdę mam w sobie. Muszę je tylko wydobyć na światło dzienne… a to, co mnie spotyka daje mi szansę, by je w sobie odnaleźć. Teraz mi siedzi przy komputerze czarny kocur Haszysz i udaje myszkę. Mruczy, widać jest szczęśliwy. Od niego też się uczę szczęścia.

wtorek, 22 lipca 2014

Cwicze z Chodakowska

Cwicze z Chodakowska program na wewnetrzne partie ud :)))
Dzien 1 dzis - zaliczony.
Plan jest robic codziennie do czwartku 31.


niedziela, 20 lipca 2014

O milosci i czuciu

Każda emocja jest uczuciem, nie każde uczucie jest emocją.


Uczucie nie jest myślą ani przekonaniem; jest czymś więcej niż procesem umysłowym, ponieważ angażuje ciało. (…) Można je więc uważać za siłę jednoczącą ciało i umysł.


Dlatego milosc jest czyms wiecej niz procesem umyslowym, poniewaz angazuje cialo w trzech obszarach:
mozg-serce-genitalia w przypadku milosci romantycznej,
mozg-serce w przypadku milosci blizniego, inaczej zwanej empatia (wspolodczuwaniem),
i tylko mozg w przypadku tylko pierdolenia o milosci, zamiast tez odczuwania sercem. W tym ostatnim wypadku dwa wazne obszary (serce, genitalia) sa wyparte ze swiadomosci, co nie oznacza automatycznie ich transcendencji. Wystarczy przywolac tu przyklad afer pedofilskich u pewnej uprzywilejowanej grupy zawodowej.


Umyslowa abberacja to brak empatii / u pedofilow i psychopatow/


Mozna odczuwac i myslec milosc do:

  • Samego procesu życia jako takiego. Bo zyjemy...i nie wiadomo jak dlugo..ale zyjemy
  • Radości istnienia.
  • Piękna, które widac.
  • Innej osoby. Innych osob.
  • Wiedzy. Stad pochodzi pasja!
  • Procesów naszego umysłu. Pasja!!
  • Naszego ciała i sposobu jego funkcjonowania.
  • Zwierząt, ptaków, ryb.
  • Roślinności we wszystkich formach.
  • Wszechświata i jego mechanizmów działania.

Ladacznica


środa, 16 lipca 2014

O empatii

Brak empatii u spierających się oponentów powoduje polaryzację stanowisk oraz ich zaostrzenie do stopnia uniemożliwiającego rozwiązanie konfliktu w sposób inny niż siłowy. Zdolność odczuwania empatycznego, jako podstawa zrozumienia oponentów jest wstępem do wybaczenia. (przy czym ten kto cierpi, fizycznie lub psychicznie, ma pierwszenstwo w uzyczeniu mu empatii).  Osoby empatyczne dzięki znakomitemu wczuciu się w sytuację i psychikę innych stron mają zdolność rozwiązywania konfliktów, w związku z czym często pełnią rolę mediatorów.

Osoby pozbawione zdolności do empatii są bardzo agresywne, o silnej osobowości, narzucające swą wolę i wizję świata, nie znoszące sprzeciwu, nie uznające argumentów innych stron, nie dopuszczające do swojej świadomości możliwości własnej pomyłki lub błędu, wysoce konfliktowe, bezkompromisowe. (za: wiki)

Empatia nie jest wyuczalna. Jest dana z natury (geny, neurony lustrzane) jako cecha albo nie.
Treningi kompetencji emocjonalnych i terapia zwiekszaja empatie tylko jesli jest dana z natury (predyspozycje genetyczne).  Temat do konca niezbadany.

Lekarstwo na matrix :)


poniedziałek, 14 lipca 2014

Jaki Pan taki Plan

Reprezentację Joachima Loewa nazywa „drużyną ze stali, zbudowaną tak, aby wygrywać”. „Wygrywa dlatego, że myślała o tym, żeby to zrobić i potem cel ten zrealizowała”- podkreśla. Włoski komentator przyznaje: „Niemcy wygrali dzięki słowu, które w nas wywołuje strach: plan”.
/cyt.z internetu/
Dość powszechnym jest, że rozpoczynamy terapię z silną (czasem świadomą, a czasem nie) nadzieją, iż uda nam sie rozwiązać własne problemy, jeśli zmienimy naszych rodziców, partnerów, szefów, członków rodziny. Tymczasem trzeba stwierdzić – nie bez bólu na poziomie emocjonalnym – że jedyną osobą, którą możemy naprawdę zmienić, jest ta która przyszła na terapię. Musimy wyrzec się pragnień noszonych w sobie od dzieciństwa oraz, na ogół przejść długi okres żalu, żeby zrezygnować z projektu zmienienia innych, zmuszenia ich, by nas w końcu usłyszeli, nakłonienia do tego by na nas reagowali, by uznali nasz subiektywny świat za słuszny. Poznajemy różnicę między „naprawianiem” kogoś lub czegoś a znajdowaniem sposobu radzenia sobie z własną sytuacją (…)Wiele osób (…) spodziewa się że (terapia) jet formą lamentowania, rytualnym zaproszeniem do obwiniania swoich opiekunów z dzieciństwa o własne błędy i słabą wolę. (…) To prawda że na wczesnych etapach terapii wielu pacjentów zaczyna się użalać na członków swojej rodziny (…) Z biegiem czasu jednak, gdy wszystkie te rozczarowania zostaną już przepłakane i zaakceptowane, pojawia się nastawienie odwrotne. ( …) W miarę jak klienci zaczynają się czuć bardziej dorośle, pojmują że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Infantylne żądania, by świat był wobec nas w porządku, zastępowane są przez kolejne stwierdzenie, że choć życie nie jest fair, to niesie ze sobą możliwość tworzenia, odczuwania przyjemności i satysfakcji.
Wszelkie przewinienia zanim zostaną wybaczone, najpierw muszą zostać wyznane. Zazwyczaj na początku terapii na poziomie intelektualnym wiemy, że nasi rodzice mieli swoich rodziców, że oni też kiedyś byli dziećmi, które doznały krzywd ze względu na czyjeś błędy czy zbiegi okoliczności. Jednak po to, by poczuć, że wybaczamy tym, którzy wobec nas zawinili, dobrze jest owe przewinienia najpierw uznać i zbadać ich konsekwencje. Musimy też zauważyć, że i my popełniliśmy takie same błędy albo że łatwo byłoby nam je popełnić. Terapia ( …) zachęca do wyrzucenia żalów (…) gniewu (…) do poczucia smutku z powodu tego co się stało, i wreszcie do podgodzenia się z faktem, że choć nie da zmienić się przeszłości, to jednak przyszłość możemy ukształtować dzięki rosnącemu poczuciu sprawstwa.
(…) uczymy się traktować swoje problemy i ograniczenia z mniejszym samokrytycyzmem. Zamiast atakować siebie, staramy się zmienić to, co zmienić można, oraz rozwijamy umiejętność pocieszania ( a nie atakowania) siebie w sytuacji, gdy czegoś zmienić się nie da. W miarę jak zaczynamy coraz bardziej akceptować siebie i nasze wady, uświadamiamy sobie, że jesteśmy coraz bardziej współczujący wobec innych (…)”

/Nancy McWilliams, Psychotearpia psychoanalityczna/

niedziela, 13 lipca 2014

środa, 9 lipca 2014

:D



Sutra 666

Mysl to forma odczuwania, a odczuwanie - myslenia.

7:1

Jak to mozliwe :D
Nikt sie nie spodziewal...
Zabraklo fajerwerkow...

poniedziałek, 7 lipca 2014

niedziela, 6 lipca 2014

Jeśli jedna osoba ma urojenia, mówimy o chorobie psychicznej. Gdy wielu ludzi ma urojenia, nazywa się to religią...W roku 1981 w Rzymie dokonano zamachu na papieża, a swoje ocalenie Jan Paweł II przypisał wstawiennictwu Matki Bożej Fatimskiej. „Jedna ręka trzymała pistolet, a inna prowadziła kulę” — powiedział później. Ktoś mógłby, co prawda, spytać, dlaczego nie poprowadziła jej tak, by pocisk w ogóle chybił. Ktoś inny mógłby napomknąć, że zespół chirurgów, którzy przez sześć godzin operowali papieża, też zasługuje na pewną wdzięczność — choć zapewne matczyna dłoń kierowała również ich skalpelami. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest, że zdaniem papieża to nie po prostu Matka Boża „prowadziła kulę”. To konkretnie Matka Boża Fatimska! A co robiły w tym czasie Najświętsza Panienka z Lourdes, Nasza Pani z Gwadelupy, Matka Boża z Medjugorje, Matka Boska z Akity, Matka Boża z Zeitoun, Dziewica z Garabandal, Matka Boża z Knock — czy akurat miały inne sprawy na głowie?
 
/Richard Dawkins – Bóg urojony/
 

sobota, 5 lipca 2014

Wizyta w Copacabana;)

Tkanki nasaczone Omega-3 + Jod
Poziom maxymalny
Komorki wyprodukowaly mnostwo wit. D3
70% ciala wykapane
Czyli zero bezczynnosci:)
Peeling morski stop
Meduzy uratowane od pocwiartowania
Czyli plan wykonany
Wspanialy dzien :)
 


 



czwartek, 3 lipca 2014

Co-abhängig


Chlopak spiewa o swoim zwiazku i robieniu wszystkiego dla drugiego, ze mu wszystko jedno, ze cos nie lubi, ze najwazniejsze, ze ona jest z nim i zrobi to dla niej, a ja widze syndrom wspoluzaleznienia (emocjonalnego):/ Bardzo mi sie podoba ta piosenka.
 :)

środa, 2 lipca 2014

Recepta

"Spędziłem z moją żoną kilkadziesiąt lat w małżeństwie. Stało się tak dlatego, że daliśmy sobie niezależność. W momencie kiedy czynisz kogoś zależnym od siebie i dajesz mu to odczuć, zaczyna on cię nienawidzić. Jedynym sposobem na to, by trwać w udanym małżeństwie jest obdarzenie partnera poczuciem swobody i niezależności."

/Alexander Löwen/

wtorek, 1 lipca 2014

Aluminum

Czytalam w jakims niemieckim artykule, aby unikac antyperspirantow, deodorantow, z Aluminum.
Moj dove tez zawiera Aluminum Chlorohydrate. Idzie dzis do kosza. Powod to, ze z pach szybko sie wchlania, i nie wiadomo ile sie go wchlania,  ile jest norma, a ile juz zadna norma, nie jest to kontrolowalne,a  miejsce jest blisko piersi i wezlow chlonnych, a jesli jest skora tam zadrapana i potraktowana ta substancja - to juz w ogole...

Omega-3

Przy naświetlaniu lub chemioterapii guz cofa się szybciej, jeśli tkanki mają wysoki poziom kwasów tłuszczowych wielonienasyconych (w tym omega-3).

Nie wszyscy

"O godzinie szóstej wieczorem miasto wpadało w ręce konsumentów. Przez cały dzień naczelnym zajęciem produktywnej ludności była produkcja: produkowali dobra konsumpcyjne. O pewnej godzinie, jak za naciśnięciem guzika, przestawali produkować i, jazda, rzucali się wszyscy* konsumować. Każdego dnia, zaledwie za oświetlonymi szybami wystaw nastała pora bujnego rozkwitu, zawisły czerwone kiełbasy, wieże porcelanowych talerzy wzniosły się do sufitu, bele tkanin rozłożyły draperie jak pawie ogony, już wdzierał się do środka tłum konsumentów, żeby burzyć obgryzać macać plądrować."

/Italo Calvino Marcovaldo/


*nie wszyscy